II Podkarpackie Konfrontacje Teatralne - werdykt jury, relacja i podsumowanie

II Podkarpackie Konfrontacje Teatralne - werdykt jury, relacja i podsumowanie



[Fotorelacja na dole strony]

 

RELACJA MARTY FORTOWSKIEJ/ Dzień 1

Organizowane w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie Podkarpackie Konfrontacje Teatralne, kolejny raz przyciągnęły twórców z całego województwa. Spośród wszystkich zgłoszeń wyłoniono zespoły, które zaprezentowały swoje spektakle na scenach „Siemaszki”. Pierwszego dnia były to: „Marzyciel” w wykonaniu Mileny Piejko z Jarosławskiego Ośrodka Kultury i Sztuki, „Cicha jest noc” Teatru S.A.N. z Przemyśla, „Ktoś nowy” w wykonaniu Filipa Stachury i „Dyktatura marzeń” Teatru TATA ze Zmiennicy. Twórcy wzięli na warsztat teksty, podejmujące tematy nie tylko ważne społecznie, ale przede wszystkim – rezonujące z ich wrażliwością i sposobem patrzenia na świat.

 

„Marzyciel”. O sile wyobraźni

Monodram Mileny Piejko z Jarosławskiego Ośrodka Kultury i Sztuki w reż. Pawła Sroki to spektakl inspirowany opowiadaniem Fiodora Dostojewskiego pt. „Białe noce”. Jest to, jak mówią twórcy, próba zmierzenia się z niewyczerpanym tematem miłości, pragnienia i tęsknoty. Główną bohaterką monodramu jest Nastusia, balansująca na granicy dzieciństwa i dorosłości, która pomiędzy zabawą a obowiązkami, pogrąża się w marzeniach i snuciu planów na przyszłość.

Dziewczyna, „przypięta agrafką do spódnicy babci”, żyjąca pośród jasno określonych zasad i ograniczeń, nauczona funkcjonowania w dwóch światach: realizmu i fantazji, tak często, jak to możliwe, ucieka w kreowanie własnej rzeczywistości, w której spełnia marzenia o wolności i wielkiej miłości (niejednej).

Milena Piejko, wcielając się w rolę nie tylko Nastusi, ale także jej babki, lokatora, zamieszkującego poddasze ich domu, czy wyobrażonych mężczyzn, zalecających się do młodej dziewczyny, każdą z postaci traktuje z niezwykłą wrażliwością, zrozumieniem i czułością. Aktorka i reżyser stworzyli minimalistyczny świat, w którym znalazła się przestrzeń dla emocji, słów i ciszy, a każda scena to odkładające się w pamięci spotkanie – zarówno z opowiadaną historią, jak i z samym sobą.

 

„Cicha jest noc”. Wojna jest wszędzie

Teatr S.A.N. – czyli spontanicznie, amatorsko, niezależnie z Przemyśla, zaprezentował monodram oparty na fragmencie reportażu Małgorzaty Rejmer pt. „Bukareszt. Kurz i krew”. W spektaklu występuje Kornelia Kozioł, a za reżyserię odpowiada Rafał Paśko. „Cicha jest noc” to przejmująca opowieść nie tylko o Rumunii z czasów komuny, ale o każdym kraju - bo dyktatura może narodzić się wszędzie. Chociaż podczas omówienia spektaklu nie brakowało wątpliwości co do wyboru tekstu i przekazania jego ciężaru młodej aktorce, Kornelia Kozioł wyjechała z Rzeszowa w wyróżnieniem. I słusznie.

Monodram „Cicha jest noc” to spektakl wywołujący w widzu drżenie. Aktorka, świadomie operując mocnym głosem, nie pozwala, by uwaga publiczności choć na chwilę uległa rozproszeniu. Od pierwszych chwil na scenie Kornelia Kozioł nie pozostawia nam wyboru – musimy czuć ten sam niepokój, który czuje jej bohaterka: siostra, żona i matka, bo – choć mamy do czynienia z jedną kobietą – występuje ona w kilku rolach, a w każdej z nich jest ofiarą przemocy.

Kornelia Kozioł i Rafał Paśko, sięgając po reporterski tekst, stworzyli spektakl, obok którego nie da się przejść obojętnie. W kontekście wojny w Ukrainie „Cicha jest noc” to – zabrany w sposób świadomy i nie przyjmujący sprzeciwu – ważny głos ze strony młodych twórców.

 

„Ktoś nowy” – wszyscy jesteśmy jelonkiem Bambi

Do czego może prowadzić spotkanie twórców, z których każdy jest przedstawicielem innego pokolenia? Odpowiedzią na to pytanie niech będzie spektakl „Ktoś nowy” w reżyserii Daniela Jacewicza (Teatr Brama) i wykonaniu Filipa Stachury. Owocem ich współpracy jest monodram oparty na tekstach Allena Ginsberga, Juliusza Słowackiego, Leonarda Cohena oraz tekstach własnych.

Daniel Jacewicz i Filip Stachura skupili się na eksplorowaniu interesujących ich zagadnień: wrażliwości, tożsamości oraz poszukiwania punktów styku doświadczeń, które mogłyby okazać się wspólnymi dla każdego człowieka - bez względu na wiek i płeć. Stworzyli swego rodzaju uniwersum, w które widzowie bezdyskusyjnie i chętnie wnikali. Duża w tym zasługa aktora, bo Filip Stachura ma predyspozycje do bycia charyzmatycznym (i narcystycznym – czego nie ukrywa) przewodnikiem.

Pośród sprawnych interpretacji wybranych przez twórców tekstów, najmocniej wybrzmiewają te, które pozostają uniwersalne dla większości pokoleń – „posprzątałem pokój, a teraz wychodzę” lub „kiedy przestaniesz bawić się w ten teatr?”. Chociaż z nich śmiejemy się najgłośniej, to właśnie one otwierają w nas wciąż pracujące żale – niemożność porozumienia się z dorosłymi, której każdy z nas doświadczył, brak empatycznej komunikacji, otwartości, czy choćby próby zrozumienia tego, kim jesteśmy, kim się stajemy, kim chcielibyśmy być. Spektakl „Ktoś nowy” nie daje odpowiedzi na żadne z dręczących nas – niezależnie od wieku – pytań. Jest jednak czymś w rodzaju pocieszenia, bo chyba każdy oglądając go, pomyślał sobie „ja też tak mam, ja też tak miał_m”.

 

„Dyktatura marzeń” – zostało tylko „a psik!”

Ostatnim spektaklem prezentowanym pierwszego dnia Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych była „Dyktatura marzeń”, zrealizowana przez Teatr TATA ze Zmiennicy. Występująca w inscenizacji Anna Boczar i Damian Kierek (odpowiedzialny również za reżyserię), podjęli próbę przedstawienia twórczości Brunona Schulza, jako źródło inspiracji wybierając „Traktat o manekinach”, grafiki z „Xięgi Bałwochwalczej” oraz biografię autora.

Zapowiadało się więc, że „Dyktatura marzeń” będzie dobrym zwieńczeniem pierwszego dnia przeglądu, że zostawi nas z refleksją nad tym, czego tak bardzo bał się występujący w „Traktacie” ojciec Schulza – Jakub, że postawi pytania o kondycję współczesnego człowieka i ogarniającą go wewnętrzną pustkę. Niestety – jedynym miłym wspomnieniem po „Dyktaturze marzeń” okazało się charakterystyczne „a psik!”, wypowiadane kilkukrotnie przez głównego bohatera, które chętnie przejęli młodzi aktorzy i aktorki z innych grup, sprawiając, że stało się „młodzieżowym słowem Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych”. I może właśnie to zjawisko powinno stać się pewnego rodzaju drogowskazem dla wszystkich twórców, bo młodzież to siła nie do zatrzymania – im nic nie umknie, nikomu nie odpuszczą. Uważnie obserwują otaczającą ich rzeczywistość i nie boją się jej komentować, a co najważniejsze – zaczynają zmieniać świat, który przygotowały dla nich poprzednie pokolenia.

Marta Fortowska

 

RELACJA MARTY FORTOWSKIEJ/ Dzień 2

Po pierwszym dniu Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych, który obfitował w monodramy i spektakle kameralne, przyszedł czas by przenieść się na Dużą Scenę Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. 26 listopada zaprezentowały się: Teatr Formy PARRA z Ustrzyckiego Domu Kultury, Teatr T.Lab i Teatr Ferment z Miejskiego Ośrodka Kultury w Dębicy, Teatr Kąt z Jarosławskiego Ośrodka Kultury i Sztuki oraz Teatr Pozytywnie Skopani z Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Baranowie Sandomierskim.

 

„A kiedy będę już dorosła” – teatralny protest song

Teatr Formy PARRA z Ustrzyckiego Domu Kultury otworzył drugi dzień Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych. Spektakl w reżyserii Grażyny Kaznowskiej to podróż przez trzy wieki – XIX, XX i XXI, w którą zabierają nas młodzi adepci aktorstwa.

Nad całością spektaklu czuwa niema postać – dziewczyna z odciśniętą na twarzy czerwoną dłonią, która – znajdując się poza czasem i przestrzenią – daje nam wyraźny znak, że mimo upływu lat niewiele się zmieniło – młodzi nadal cierpią na brak uwagi ze strony dorosłych, każde pokolenie wierzy, że niesie ze sobą zmianę i żadne z nich nie chce „być takim, jak ich matka”. Tym, co wyznacza koniec i początek poszczególnych aktów, są kondukty żałobne, które z pieśnią na ustach grzebią w ziemi dawne wartości, zasady, nakazy i zakazy, robiąc – niestety – miejsce dla nowych.

Spektakl „A kiedy będę już dorosła” jest jak protest song przeciwko wszechogarniającej obojętności i znieczulicy. Młodzi aktorzy Teatru Formy PARRA prowadzą swoje postaci z pełną świadomością przekazu, dając nadzieję, że rzeczywiście będą tą zmianą w świecie, o której mówią i o którą walczą.

 

„Ach ten cyrk”, czyli co nas ogranicza

Spektakl „Ach ten cyrk” i zespół Teatru T.Lab z Miejskiego Ośrodka Kultury w Dębicy zdobył nagrodę specjalną Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych, bez zająknięcia przejmując Dużą Scenę Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Podczas godzinnego spektaklu, grupa aktorów przeszła z nami przez sprawy, nad którymi sami pochylamy się raczej niechętnie, świadomi, że wyprawa w te rejony pamięci wiąże się z trudnymi powrotami.

„Ach ten cyrk” pełen kolorów i granej na żywo muzyki, początkowo zapowiadał dobrą zabawę. I – pozornie – rzeczywiście tak było. Szybko jednak okazało się, że nasz śmiech rozbrzmiewający na widowni, to tylko maska dla całej palety emocji, z których się składamy: strachu, żalu, poczucia niespełnienia i bycia niewystarczającym.

Zespół, doskonale poprowadzony przez reżyserkę Dominikę Migoń-Madurę, z lekkością i wyczuciem operując ironią, rozprawia się z traumami i przekazywanymi z pokolenia na pokolenie oczekiwaniami względem młodych - szczególnie kobiet, co wyraźnie wybrzmiewa ze sceny. W spektaklu „Ach ten cyrk”, aktorzy Teatru T.Lab umiejscawiają na pierwszym planie nasze wady, przywary i polską mentalność, komentując je w sposób celny i pozbawiony litości.

 

„Poobiednie igraszki” – śmierć ptaka

„Poobiednie igraszki” to dramat Romy Mahieu, który na warsztat wziął Teatr Kąt z Jarosławskiego Ośrodka Kultury i Sztuki. To historia dzieci, które w przestrzeni podwórka tworzą swój własny świat – z jednej strony daleki od spraw i problemów dorosłych, z drugiej – do złudzenia go przypominający.

W „Poobiednich igraszkach” podwórko jest jak małe państwo, w którym najsłabsi spychani są na sam dół w hierarchii, a walka o dominację nie ustaje ani na chwilę. Rytm wyznaczają tu wciąż zmieniające się gry i zabawy, a ten, kto krzyczy najgłośniej – niewątpliwie ma władzę.

Spektakl w reżyserii Pawła Sroki to historia o doświadczeniu pierwszej przemocy i opowieść o tym, jak rodzi się bunt i w jaki sposób jest tłumiony. „Poobiednie igraszki” były drugim spektaklem reżysera przedstawionym podczas Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych i gdyby chcieć znaleźć dla obu wspólny mianownik, zdecydowanie byłaby to oszczędność w środkach i niebywała uwaga dla szczegółu – minimalizm, który pozwala wybrzmieć prawdzie.

 

„RAZem”

Teatr Ferment z Miejskiego Ośrodka Kultury w Dębicy podczas Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych zaprezentował spektakl pt. „RAZem”, który dzięki skupieniu na rozbudowanej warstwie muzycznej i ruchowej, dał wytchnienie po całym dniu obcowania ze słowem.

Spektakl powstał na podstawie inspiracji picturebookiem autorstwa Libby Walden pt. „Uczucia”. Młode aktorki Teatru Ferment wprowadziły publiczność w pełne skupienie, tworząc miejsce, w którym można poczuć się bezpiecznie ze wszystkimi swoimi emocjami i lękami. Siłą spektaklu „RAZem” jest przede wszystkim zespołowość i partnerstwo – w sposobie ich grania widać zażyłość i uważność na sceniczne partnerki.

„RAZem” to drugi spektakl podczas Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych, za którego reżyserię odpowiadała Dominika Migoń-Madura (w duecie z Piotrem Madurą, który skomponował do niego muzykę).

 

„Szał Ciał”

Ostatnią prezentacją podczas Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych był „Szał Ciał” w wykonaniu Teatru Pozytywnie Skopani z Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Baranowie Sandomierskim. Za reżyserię tekstu autora, który wolał pozostać anonimowym, odpowiada zespół Teatru i – trzeba przyznać – tych, którzy uwielbiają farsy, „Szał Ciał” z pewnością porwie.

Spektakl Teatru Pozytywnie Skopani od początku sygnalizuje, że mamy do czynienia z komedią – scenografię stanowią ściany wątpliwej jakości hotelu, w centralnym punkcie ustawione zostało łóżko małżeńskie, nad którym góruje portret świni, a ta – jak się okaże – miała swój udział w legendzie o miejscowym cudzie. W takim otoczeniu spotykają się on – mężczyzna w średnim wieku u progu rozwodu (o którym nie wie jeszcze jego żona) i ona – młoda autostopowiczka, do szaleństwa zakochana w swoim chłopaku-surferze, którego nie widziała od sześciu miesięcy. Żadne z nich nie ma pojęcia, że w wyniku niespodziewanej zamiany ciał, przyjdzie im walczyć o miłość i zaufanie partnerów.

Aktorzy Teatru Pozytywnie Skopani doskonale czują się w komediowej formie, spektakl prowadząc w sposób dynamiczny i angażując w niego również widownię, która chętnie wchodzi w interakcje. Po dokonaniu selekcji kilku żartów, które w aktualnym czasie nie powinny mieć już miejsca na scenie, „Szał Ciał” ma potencjał na tytuł wzorowej farsy.

 

Podkarpackie Konfrontacje Teatralne – weekend pokazów, warsztatów i rozmów

Druga edycja Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych odbywająca się w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, była okazją nie tylko do zaprezentowania efektów swojej pracy przez zespoły teatralne z województwa, ale przede wszystkim – do spotkania z innymi twórcami i mentorami. Istotną częścią każdego pokazu były kończące je omówienia, w których brali udział aktorzy, reżyserzy oraz jurorzy i pedagodzy: reżyserka i performerka Grażyna Tabor, aktor i animator Przemysław Buksiński oraz aktor i reżyser Marek Kościółek, którzy razem z aktorką Małgorzatą Machowską i kompozytorem Wojciechem Głuchem poprowadzili także warsztaty teatralne dla zespołów biorących udział w wydarzeniu. Pokaz prac warsztatowych publiczność miała okazję obejrzeć 27 listopada.

 

Ideą Podkarpackich Konfrontacji Teatralnych, które od 2021 roku odbywają się w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, jest tworzenie miejsca spotkań twórców niezależnych i zawodowych, sprzyjającego integracji oraz wymianie kreatywnej energii i doświadczenia.

Marta Fortowska

 

RELACJA RYSZARDA ZATORSKIEGO

Po raz drugi w ramach innowacyjnego projektu artystycznego Przestrzenie Sztuki amatorskie teatry konkurowały artystycznie w Podkarpackich Konfrontacjach Teatralnych na dużej i małej scenie Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie od 25 do 27 listopada 2022 r. – Ale równie ważna była także owa warstwa edukacyjna, kształcąca i poznawania wzajemnego podczas warsztatów artystycznych, które prowadzili profesjonalni aktorzy, wokaliści i reżyserzy, a także poznanie naszego teatru wręcz od piwnic po poddasze, gdzie mieści się Szajna Galeria – podkreśla Jagoda Skowron, która w Teatrze Siemaszkowej jest zastępczynią dyrektora, nazywaną formalnie pełnomocnikiem dyrektora, a wyrosła również z kręgów owego miłośniczego ruchu teatralnego i zna doskonale tajniki działalności z amatorskimi zespołami jeszcze z czasów, gdy kierowała choćby znakomitym strzyżowskim domem kultury. Podobnie jak jej partnerka w organizacji tego wspaniałego artystyczno-edukacyjnego przedsięwzięcia z miłośniczego ruchu teatralnego – Monika Adamiec, aktorka, wokalistka, animatorka i liderka wielu grup teatralnych, osoba o wielkim talencie pedagogicznym i doświadczeniu w pracy z młodzieżą miłująca teatr, bo wszak założyła i prowadzi w Młodzieżowym Domu Kultury w Rzeszowie taką rewelacyjną grupę nazywającą się Młode Dzielne Kuropatwy. Ale jej dziełem są także spektakle muzyczne i teatralne Stowarzyszenia SztukPuk Sztuka i szereg nowatorskich wydarzeń teatralnych, w tym znakomite propozycje sceniczne, jakie tworzy z artystami z różnych krańców Polski z Latającym Teatrem Kantorowi.

I to z tego właśnie kręgu zaprosiła do jury konfrontacji Grażynę Tabor z Raciborza, która już od ćwierć wieku prowadzi z dziećmi i młodzieżą Teatr Tetraedr w Raciborskim Domu Kultury i ma niezwykłe wyczucie pedagogiczne także. Podobnie jak rok temu oceniał Marek Kościółek z Maszewa pod Szczecinem, twórca i reżyser autorskiego Teatru Krzyk, edukator teatralny. I znakomicie znalazł się w tym gronie Przemysław Buksiński z Lublina, aktor, animator, performer, który od wielu lat zajmuje się technikami treningu aktorskiego oraz metodą improwizacji scenicznej. Mieliśmy tego przykład, gdy w pierwszym dniu nie pojawiła się nagle jedna z wykonawczyń monodramów i zamiast tego przedstawienia tenże artysta zaprosił wszystkich uczestników festiwalu na dużą scenę i wypełnił ten czas niezwykłymi animacjami spontanicznymi, takimi specjalnymi warsztatami pracy scenicznej. Wspomniani jurorzy – wraz z dobrze znaną i podziwianą naszą znakomitą aktorką z Teatru im. Siemaszkowej Małgorzatą Machowską, która wychowała wielu adeptów sceny, oraz Krzysztofem Głuchem, pianistą jazzowym i bluesowym, kompozytorem, aranżerem oraz muzykiem sesyjnym, znanym rzeszowskiej publiczności choćby z muzyki do Ermidy – niestrudzenie pracowali też w owej przestrzeni edukacyjnej konfrontacji podczas warsztatów artystycznych. A takim poniekąd ich przedłużeniem były również owe natychmiastowe rozmowy jurorów z wykonawcami i twórcami widowisk po każdym spektaklu konkursowym – to wzajemne wypytywanie o drogę spełniania postawionego zadania scenicznego i bardzo taktowne wskazówki, uwagi, podpowiedzi, co jeszcze należałoby zmienić, ulepszyć, aby widz był jeszcze bardziej dowartościowany. Wydawało się, że obie strony w tym kręgu naprawdę mają wspólny cel. Warto było uczestniczyć w tym mądrym dyskursie o teatrze.

Z wielkim taktem i wyczuciem rozmawiali jurorzy z uczestnikami po każdym spektaklu. I takiż był ich werdykt po obejrzeniu dziewięciu prezentacji teatralnych, w którym doceniono nagrodami i wyróżnieniami aż siedem propozycji. Ale nieuwzględnione w tym gronie dwa zespoły też pozostawiły widzom dobre odczucia. Bo na przykład kończący ten dwudniowy maraton konkursowy spektakl Szał ciał Teatru Pozytywnie Skopani z Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Baranowie Sandomierskim był przecież pokazaniem komedii w klasycznej formie scenicznej. Ale wszak aktorsko sprawnie zagranej, z humorem, bawiącej publiczność. Chciałoby się rzec, że może i należała się taka, choć zapewne przydługa, porcja beztroskiego uczestnictwa wraz z artystami w tej przygodzie niewymagającej odgadywania metafor i symboli, które niosły poprzednie spektakle. Także Dyktatura marzeń teatru autorskiego Damiana Kierka ze Zmiennicy była jakimś niespotykanym na ogół sięgnięciem do obrazów z twórczości Brunona Schulza i jego życia, które mogły burzyć naszą estetykę myślenia o tym literacie.

 Warto też podkreślić, że oprócz konkursowych widowisk uczestnicy na dzień dobry mogli zobaczyć na przykład znakomite widowisko Wesołe kumoszki według Williama Szekspira zrealizowane przed dwoma laty i obecne wciąż na scenie Teatru Siemaszkowej. Zgodnie z naturą artystyczną reżysera i doświadczeniem aktorskim Paweł Aigner uraczył widzów modelowo teatrem czystej postaci, gdzie aktorstwo jest na pierwszym planie i każdy z wykonawców jest jak instrument muzyczny – wspaniały i niepowtarzalny. A w niedzielę kończącą konfrontacje uczestnicy nie tylko poznali werdykt jury i pokazali owoce pracy warsztatowej w tak zwanym barterze teatralnym, ale mogli porównać i podziwiać w przestrzeniach Szajna Galerii wykonawców z Młodej Sceny Teatru im. Wandy Siemaszkowej, którzy pod opieką i w reżyserii Barbary Napieraj bawili rówieśników komedią Moliera Lekarz mimo woli, spektaklem mądrym, zabawnym i łatwo docierającym do widza. Zaś w noc sobotnią po ostatniej konkursowej propozycji było urocze, też gościnnie pokazane widowisko muzyczne Edith Piaf. Niczego nie żałuję w wykonaniu Teatru Muzycznego Broadway GOKiS z Giedlarowej. Nastrojowe liryczne, wartkie i skondensowane, splecione ciekawie scenkami i dialogami. Ale oczywiście przede wszystkim piosenki legendarnej pieśniarki francuskiej były owym spoiwem dramaturgicznym widowiska i jego wartością niezaprzeczalną. Ale ponieważ reżyserko pomogła zespołowi Monika Adamiec, to spektakl nie mógł być brany pod uwagę konkursowo, podobnie jak i wspomniany Lekarz mimo woli sygnowany przez organizatora konfrontacji – Teatr im. Wandy Siemaszkowej. A szkoda, wszak na wielu festiwalach, choćby na niedawnym Festiwalu Arcydzieł. 60. Rzeszowskich Spotkaniach Teatralnych gospodarze wystąpili w konkursie z Wizytą starszej pani Friedricha Dürrenmatta i to z powodzeniem, bo Anna Demczuk została uhonorowana nagrodą za kreację tytułowej roli – twardej, mądrej i głęboko skrzywdzonej kobiety.

Wśród wyróżnionych są nazwiska wręcz podwójnie zauważone. Bo Milena Piejko z Jarosławia uhonorowana została za kreację aktorską w monodramie Marzyciel i rolę w Poobiednich igraszkach. W obydwu przypadkach reżyserską opiekę sprawował Paweł Sroka, artysta i animator kultury, który stworzył w Jarosławiu Teatr Kąt, a w rzeszowskim Teatrze Przedmieście jest czołową postacią aktorską w prawie wszystkich inscenizacjach. Zaś jego wykształcenie i zdolności plastyczne przekładają się na ciekawe scenograficznie oprawy tych widowisk. Jego wychowanka Milena Piejko to wrażliwa i zdolna aktorsko osoba. W monodramie zbudowanym według noweli Dostojewskiego bardzo oszczędnymi środkami artystycznymi wyzwoliła wielką energię tej postaci zniewolonej, przypiętej wręcz symbolicznie agrafką do niedołężnej babki, próbuje wyzwolić swoje życie i szuka szansy w miłości, która może być spełnieniem jej marzeń. Jakże sugestywnie i kreatywnie scenicznie był inscenizowany ten monolog i dialogi z umownymi postaciami, które niczym w teatrze lalkowym tworzyła i głosem, i figurami z zaplecionej w dłoni chusty, która z kolei owinięta na głowie tak sugestywnie obrazowała postać babki. Podobną, wyróżniającą się wyrazistość aktorską Mileny można było dostrzec w zespołowych scenach Igraszek poobiednich. Ta jej zabawa w teatr może z powodzeniem być kontynuowana kiedyś w przyszłości profesjonalnie.

I niezaprzeczalnie bohaterką konfrontacji stała się Dominika Migoń-Madura z Dębicy, która przywiodła aż dwa różne, ale w stylistyce scenicznej zbliżone zespoły i dwa widowiska, które z nimi stworzyła i wyreżyserowała. A muzycznie dosmakował je Piotr Madura. I ten duet został właśnie wyróżniony – ona za koncepcję artystyczną spektaklu Ach ten cyrk, on za kompozycję muzyczną w spektaklu RAZem. U Dominiki można było zauważyć na koszulce napis: „słów ferment”, trafnie oddający poniekąd sens tego, co czyni w scenicznej przestrzeni, jak i mogłoby być jednym z przesłań tych konfrontacyjnych spotkań w Rzeszowie.

Wyróżnienie otrzymała też Kornelia Kozioł z Przemyśla za kreację aktorską w monodramie Cicha jest noc, który to spektakl wyreżyserował Rafał Paśko, założyciel Teatru S.A.N. w Przemyślu, a rok temu na konfrontacjach w Rzeszowie prezentował się udanie w monodramie #Hen o Henryku Jaskule, słynnym przemyślaninie, który opłynął samotnie jachtem świat bez zawijania do portów. Kornelia w Cichej nocy zbudowała sugestywnie i wzruszająco postać ukazującą siłę matki, siłę kobiecą wobec przemocy i uwięzienia, która w najtrudniejszych chwilach wyzwala się w śpiewie, niczym u bohaterki Pogorzeliska, wielkiego i wstrząsającego widowiska, znanego nam ze sceny w Siemaszkowej w reżyserii Cezarego Ibera ze znakomitymi kreacjami, m.in. Dagny Mikoś i Roberta Żurka.

 Teatr Parra z Ustrzyk Dolnych był bohaterem poprzednich konfrontacji, a teraz też zauważony i wyróżniony „za zespołowość i twórczą energię grupy” w spektaklu A kiedy będę już dorosła w reżyserii Grażyny Kaznowskiej, aktorki i znakomitej przewodniczki uzdolnionej artystycznie młodzieży. Jest to reżyserka o wielkim talencie pedagogicznym i literackich zdolnościach obserwowania świata, słuchania swych młodziutkich podopiecznych i zapisywania tego w obrazach scenicznych. To widowisko kroczące akcją przez różne epoki, spojone tytułową sentencją powtarzaną w każdej odsłonie, która brzmi jak refren: „A kiedy będę już dorosła, pozmieniam cały świat. Chcę być sobą, a nie waszą kopią…”. Nastrój buduje już pierwsza scena z tańczącą Lusią (Amelia Chmielowska) i jej lalkami, jej najbliższymi przyjaciółmi, do muzyki Walca Szostakowicza, przywołującego skojarzenia z atmosferą filmu Anna Karenina, co przenosi nas i w tamtą epokę. Doznająca przemocy wychowawczej Lusia i kobiece postaci w innych odsłonach mają głęboki i okrutnie wymowny finał w tym songu autorstwa Andrzeja Wawrzyniaka o „mieleniu świata na złom” w skojarzeniu z niedaleko dziejącą się wojną i konstatacją jednej z bohaterek spektaklu, że „w drugim człowieku mieszka wróg, co tylko umieraniem żyje”. Żyć umieraniem? Jakaż to wymowna metafora okrucieństwa wojny. A przecież każdy przecież „potrzebuje trochę człowieczej czułości”, dlatego oni chcą zmieniać świat, aby w nim człowiek dostrzegał drugiego człowieka, a nie wroga.

Należy podkreślić, że wśród trzech równorzędnych nagród specjalnych Teatr T.Lab z Dębicy za spektakl Ach ten cyrk w reżyserii Dominiki Migoń-Madury wymieniony był też chyba w sposób zamierzony jako pierwszy, a po nim Teatr Kąt za spektakl Poobiednie igraszki w reżyserii Pawła Sroki i Filip Stachura za spektakl Ktoś nowy w reżyserii Daniela Jacewicza.

Dominika Migoń-Madura ma ogromną wrażliwość artystyczną i talent opowiadania współczesności obrazami plastycznymi, symbolami i literackimi cytatami. W zespołowej pracy nad spektaklem pomagają jej młodzi wykonawcy, przenosząc własne lęki, gniewy, spostrzeżenia i chęć zmiany rzeczywistości na obrazy sceniczne. Powstał wysublimowany spektakl słów, obrazów i muzyki, którego treściowym spoiwem jest kobieta i matczyna dola. Takie poniekąd wyśpiewane Wesele napisane przez współczesne pokolenie młodych dziewcząt i kobiet z dobrym wyborem literackich tekstów jako tworzywa widowiska. Gorzkie chwilami, ile i ironiczne, jak choćby w tej scenie młodego męża, powtarzającego niczym mantrę: Chcę mieć dzieci, żeby było mnie więcej… Widowisko przekorne, wizjonerskie w kreowaniu roli kobiety i matki w życiu. Znakomicie uformowane dramaturgicznie, mądre treściowo i bogate w pomysły sceniczne, z elementami celnych puent, splecione muzycznie zarówno szeregiem postaci z werblami i oryginalnymi instrumentami kazuo, ale przede wszystkim sterowane ową niezwykłą jednoosobową „orkiestrą”, jaką wspaniale muzycznie stanowiła skrzypaczka i perkusistka zarazem Sara Chwastek, a także dobrze śpiewające wykonawczynie, z wyróżniającą się solistką Marysią Sochą. Spektakl zaklina poniekąd rzeczywistość i stawia pytania, czy chcemy grzebać w swoich duszach, czy będziemy dobrymi rodzicami? – jak wyraziła to reżyserka. Jej pomysł na drugie prezentowane widowisko, z młodszymi wykonawcami, był równie ciekawy, bo choć słowo w nim było prawie niedostrzegane, to klimat RAZem zapisany został choreograficznymi pantomimicznymi scenami i ruchem, co każdy mógłby dowolnie odczytywać i przeżywać. Był to taki swoisty plastyczny koncert, spektakl o emocjach, obrazowy scenicznie, czysty w formie.

Wzruszył i potrząsnął sumieniami widzów przekaz widowiska Poobiednie igraszki Teatru Kat Pawła Sroki, który skorzystał z literacko-publicystycznej opowieści Romy Mahieu z Argentyny, autorki o polskich korzeniach. Reżyser wprowadził do spektaklu specjalną pozaliteracką postać, takie metaforyczne sumienie i przewodnika zarazem, który tonuje i poniekąd kieruje emocjami dzieci z podwórka, rozdaje karty, otwiera „ten śmietnik świata”, wręcz dosłownie wyciągając gadżety z kubła na śmieci.

Grażyna Tabor ze łzami w oczach komentowała, że te gry i zabawy dziecięce są genezą człowieczego okrucieństwa. Zaiste, pełno mamy takich obrazów na co dzień, a wojna jest ich kumulacją. I tym bardziej dojmująco to dociera do nas, że aktorami infantylnych z pozoru zabaw dzieci są w tym spektaklu dorośli. Wśród nich rolę umysłowo ograniczonego Julita, którą pierwotnie grał sam Paweł Sroka, teraz kreuje także z wielkim wyczuciem, subtelnością wspomniany wcześniej Rafał Paśko z Przemyśla i czyni to bardzo przekonująco. Ptaszka hołubionego przez Julita, którego przynosi do gromady z podwórkowej piaskownicy, herszt tego zbiorowiska, generał Andres (ciągle występuje z karabinem), każe zadusić jednej z tych osób, a gdy okazuje się, że ptaszek jeszcze żyje, zaczyna się walka pomiędzy najbardziej poniżaną z nich córką ulicznicy i panienką z dobrego domu, która z nich zaniesie go do lecznicy, w wyniku czego naprawdę ptaszek zostaje uśmiercony, a herszt i reszta rzucają się teraz na „sprawczynię”, tę z gorszego środowiska oczywiście, przytłaczają ją i zabijają w tej piaskownicy. Konsternacja. Pogrzeb ptaszka i… dziewczyny? Spektakl jest poniekąd kalką wielu podobnie okrutnych wydarzeń z życia codziennego w tym naszym „śmietniku świata”. Czytelny dramaturgicznie, reżysersko i aktorsko bez przerysowań wstrząsa sumieniami.

I na koniec jeszcze trzeci nagodzony spektakl Teatru Jednego Aktora Filipa Stachury z Rzeszowa, absolwenta I LO im. Konarskiego, w reżyserii Daniela Jacewicza. Ktoś nowy to najbardziej performatywne widowisko spośród zaprezentowanych na konfrontacjach. Szczególnie znakomicie i mocno w tym swoistym monodramie wybrzmiała poetycko i filozoficznie część pierwsza, w której aktor wykorzystał twórczość Irwina Allena Ginsberga. A potem był wielki show chwilami stand-upowy i znakomity interaktywny kontakt z publicznością, wśród której w ogromnej mierze byli koledzy i zwolennicy teatru Stachury. Miałem wrażenie, że całość najlepiej określała pewna fraza, która dobiegła ze sceny, iż była to „analiza perwersji mojego pokolenia”. Pokolenia młodych, które zauważa z bystrością, jak największe umysły niszczone są różnorakim szaleństwem, jak autokratyzm wyniszcza innych. Artysta obnażał to wszystko. I w marzeniach, w tym falowaniu emocji mierzył się z niepewnością, tego, co nas czeka, jak ów jelonek Bambi w jego monodramie, który zdecydował się na kolejne okaleczenia-wyzwania, aby spełnić marzenie i zostać królem lasu. Próbował nas przekonać, że należy przytulić każdą cząstkę siebie, aby przełamać traumę. A nawet kostiumologicznie był jak walczący samuraj. I bardzo wyraziste były odniesienia do problemów odmienności, nie zawsze akceptowanej przez innych, do relacji matki i syna, co nawet wybrzmiało piosenką Villas zaczynającą się od słów: „Mamo, smutno tu i obco…”. To bardzo ciekawy i poszukujący artysta, zaskakujący pytaniami i problemami, którymi chce się podzielić z innymi, sprawny w dobieraniu formy kontaktu z widzami. A dyskusja pospektaklowa była jakby przedłużeniem tej scenicznej rozmowy aktora z nami.

Konfrontacje miały też własny, specyficzny, festiwalowy spektakl, jako owoc powarsztatowych doświadczeń, udramatyzowany przez Przemysława Buksińskiego w formie egzaminu końcowego klas aktorskich w szkole teatralnej, czyli klas profesorów tej zainscenizowanej uczelni, prowadzących uprzednio prawdziwe warsztaty. I była to pyszna zabawa, bo aktorzy inscenizowali fragmenty spektakli nie swoich, ale kolegów z innych zespołów. Oczywiście egzamin wypadł pomyślnie, a przedstawicielki artystycznego ministerstwa Jagoda Skowron i Monika Adamiec złożyły absolwentom gratulacje i wręczyły stosowne dyplomy. To było wielkie wydarzenie i artystyczne, i edukacyjne, i wychowawcze. Wyróżniające konfrontacje w Rzeszowie wśród setek innych festiwali, podkreślające więź wszystkich uczestników i ich dyskretnych przewodników scenicznych na drodze być może do zawodowej sceny w przyszłości. Gdy przed pierwszą prezentacją na małej scenie oczekiwaliśmy przed salą, Grażyna Kaznowska nagle zauważyła i wskazała swoim podopiecznym z Parry plakat do spektaklu Wenus w futrze, z rozpoznawalną na nim podobizną Dagny, tytułowej wykonawczyni. Tej samej Dagny, która zaczynała swój dziś wspaniały kontakt ze sceną właśnie w rodzinnych Ustrzykach Dolnych pod okiem pani Grażyny.

Ryszard Zatorski

 

 

WERDYKT JURY

Jury w składzie:

Grażyna Tabor

Przemysław Buksiński

Marek Kościółek

Po obejrzeniu 9 prezentacji teatralnych postanowiło przyznać następujące nagrody i wyróżnienia:

 

Trzy równorzędne nagrody specjalne:

  • -Nagroda dla Teatru T.Lab za spektakl „Ach ten cyrk” reż. Dominika Migoń-Madura
  • -Nagroda dla Teatru „Kąt” za spektakl „Poobiednie igraszki” reż. Paweł Sroka
  • -Nagroda dla Filipa Stachury za spektakl „Ktoś nowy” reż. Daniel Jacewicz

 

Oraz cztery wyróżnienia
 

  • -Wyróżnienie dla Kornelii Kozioł za kreację aktorską w monodramie „Cicha jest noc” reż. Rafał Paśko
  • -Wyróżnienie dla Mileny Piejko za kreacje aktorskie w spektaklach „Marzyciel” i „Poobiednie igraszki” reż. Paweł Sroka
  • -Wyróżnienie dla duetu twórczego: Dominiki Migoń-Madury za koncepcję artystyczną spektaklu „Ach ten cyrk” oraz dla  Piotra Madury za kompozycje muzyczną w spektaklu „RAZem” reż. Dominika Migoń-Madura
  • -Wyróżnienie dla Teatru Formy PARRA za zespołowość i twórczą energię grupy w spektaklu „A kiedy będę już dorosła” reż. Grażyna Kaznowska

 

 

_____________________________

#PrzestrzenieSztukiRzeszów

Wydarzenie zrealizowano w ramach Przestrzeni Sztuki. Program finansowany jest ze środków Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego realizowany przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego oraz Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.

 

FOT. WIKTORIA CIEŚLA