Ułatwienia dostępu
Repertuar

fnt rzeszów

07. Festiwal Nowego Teatru
59. Rzeszowskie Spotkania Teatralne

 

mf transmisje

trans-misje

teatr

 

 

 

 

Aktualności
MFS T/M - TRÓJMORZE/ Dzień 1/ PREMIERA!

MFS T/M - TRÓJMORZE/ Dzień 1/ PREMIERA!



 

„Wizyta starszej pani” / reż. Robert Czechowski

Magdalena Mach

 

Klara otwiera walizkę pieniędzy i ustala własne prawo oraz sprawiedliwość. Żądna zemsty, niczym bohaterka serii filmów Tarantino „Kill Bill”, rzuca mieszkańcom zapyziałego miasteczka Güllen wyzwanie: „Kill Ill”. Co zrobią z propozycją morderstwa za miliard? Friedrich Dürrenmatt nie ma dla nas optymistycznej diagnozy. Mimo etycznych i moralnych dylematów, widzowie nie wyjdą jednak z teatru przytłoczeni, ale pod ogromnym wrażeniem bardzo udanej realizacji, spójnej koncepcji spektaklu, a wreszcie świetnych kreacji aktorskich. Spektakularną premierą „Wizyty starszej pani” Teatr im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie otworzył w piątek, 19 sierpnia 5. Międzynarodowy Festiwal Sztuk TRANS/MISJE – TRÓJMORZE.

Elegancka kobieta w kapeluszu siedzi w pierwszym rzędzie, skutecznie zasłaniając scenę sterczącą kokardą siedzącym tuż za nią widzom. Wkrótce jednak wkroczy do akcji. To szykowna Klara Zachanassian, miliarderka, której przyjazd jest oczekiwany przez mieszkańców podupadającego, zapyziałego miasteczka Güllen, w którym spędziła swoją młodość. Jej wejście w czarnej wieczorowej sukni, z całą świtą dziwacznych postaci oraz czarną panterą, robi wielkie wrażenie na mieszkańcach Güllen. Od razu demonstruje im też niezwykłą siłę swoich pieniędzy, zatrzymując w Güllen pociąg, który nigdy tam nie staje. Potem spaceruje po ulubionych miejscach w towarzystwie dawnego kochanka Alfreda Illa, wspomina, a także cierpliwie przyjmuje hołdy od mieszkańców, którzy niemiłosiernie płaszczą się przed nią i wykonują niezwykłe figury, licząc, że miliarderka sypnie deszczem pieniędzy. Wydaje się, że wszystko idzie po ich myśli, ale kiedy wierzą, że sukces mają w zasięgu ręki, Klara stawia warunek: Alfred Ill musi zginąć. Puszka Pandory została otwarta.

W filmie „Niemoralna propozycja” Robert Redford proponuje Demi Moor zdradę męża za milion dolarów, Klara Zachanassian oferuje społeczności miasteczka miliard za morderstwo. Pierwszą reakcją na niemoralne propozycje w obu tych przypadkach jest oburzenie. Elita miasteczka: ksiądz, burmistrz, nauczyciel wykrzykują: „jesteśmy w Europie”, „nie jesteśmy poganami”. Ale Klara jest spokojna: „Ja poczekam” – mówi i oddala się, by kupić trumnę dla dawnego kochanka.

Okazuje się, że Klara jako młoda dziewczyna w ciąży, została porzucona przez Alfreda, który na żonę wybrał córkę sklepikarza. Opuściła miasto upokorzona, wkrótce jej dziecko zmarło, a ona trafiła do burdelu. Tam wypatrzył ją milioner. Po 45 latach i siedmiu małżeństwach stała się bajecznie bogata i gotowa do zrealizowania planu zemsty – nie tylko na samym zdrajcy Alfredzie Illu, ale na całym miasteczku. Chce je pogrążyć, razem z wszystkimi mieszkańcami. „Świat zrobił ze mnie dziwkę, teraz ja zrobię z niego burdel” – mówi jasno o swoich intencjach.

Tymczasem mieszkańcy miasteczka Güllen zaczynają zachowywać się inaczej: kupują drogie rzeczy na kredyt. Nawet policjant, nawet burmistrz i nauczyciel, nawet rodzina Alfreda Illa…

Porażająca jest aktualność tekstu Friedricha Dürrenmatta. Odruchową reakcją na stwierdzenie Klary: „Wszystko można kupić” będzie protest, a nawet oburzenie, ale po chwili przypominamy sobie, jak doszli do władzy Hitler i Stalin, albo w jaki sposób wygrywają wybory politycy, nie mający do zaoferowania społeczeństwu nic, prócz obietnic „pieniędzy plus”.

Czy istnieje odpowiedzialność zbiorowa? Czy bierni widzowie powinni ponosić współodpowiedzialność za zadane krzywdy? To kolejne pytania, przed którymi stawia nas Dürrenmatt. A my pamiętamy przecież doskonale apel Mariana Turskiego, byłego więźnia obozu Auschwitz-Birkenau i KL Buchenwald, by nie pozostawać obojętnym na zło, które nas otacza.

Spektakl „Wizyta starszej pani” Teatru im. W. Siemaszkowej jest jak tort, który można smakować na wielu płaszczyznach – etycznej i filozoficznej, ale też formalnej, plastycznej i muzycznej. I przede wszystkim – aktorskiej. Zespół „Siemaszki”, sprawnie reżyserowany przez Roberta Czechowskiego, działa na scenie jak jeden organizm.

Na pierwszym planie - oczywiście postać Klary Zachanassian, kreowana przez Annę Demczuk, która w jej interpretacji nie jest wyłącznie zimnym jak lód wcieleniem zemsty, albo bóstwem, które bawi się ludzkim życiem. To postać pełna żalu. W chwilach słabości bije od niej wielka tęsknota za prawdziwą miłością, której iluzję przeżyła w młodości z nieszczęsnym Alfredem Illem. Anna Demczuk dzięki swojej emocjonalnej grze odkrywa przed widzami drugą, nieznaną twarz opętanej żądzą zemsty starej wariatki – to twarz skrzywdzonej i głęboko nieszczęśliwej kobiety. Demczuk próbuje uczłowieczyć potwora.

Robert Chodur jako Alfred Ill przeprowadza widzów mistrzowsko przez wszelkie stany ducha głównego bohatera – od pewności siebie, przez sentymentalizm po narastający strach przeradzający się w  paranoję, aż do wyciszenia i pogodzenia z losem. Niezwykle trudne zadanie aktorskie wykonane na szóstkę.

Świetne są także absolutnie wszystkie role drugoplanowe, aktorzy współtworzą niezwykle gęstą sceniczną tkankę tego spektaklu. Ale widzowie z pewnością szczególnie zapamiętają ekstrawagancką przemowę burmistrza, będącą rodzajem performance’u w wykonaniu Kacpra Pilcha, a także szamoczącego się z rozterkami etycznymi nauczyciela – Roberta Żurka i Mariolę Łabno-Flaumenhaft jako żonę Illa, w obłędnym tańcu, rozdartą między miłością do męża a do futra z karakułów. Trafiony okazał się pomysł obsadzenia dwóch aktorek – Joanny Baran-Marczydło i Małgorzaty Pruchnik-Chołki w rolach mężczyzn wykastrowanych i oślepionych przez Klarę w akcie zemsty za fałszywe zeznania. Są jak własne echo.

Surowa scenografia Jan Polivki - z szarych, prostych stołów i krzeseł, służy podkreśleniu tych aktorskich kreacji. To na bohaterów tej historii ma być skierowana cała uwaga widza. Wzrok przyciągają jedynie świecące litery układające się w nazwę miasteczka Güllen – niczym ze starego dworca kolejowego.

Nastroje w miasteczku nienachalnie podkreślają kostiumy Elżbiety Terlikowskiej. Początkowo jednolicie szare stroje mieszkańców miasta, po spotkaniu z Klarą, otrzymują czerwone akcenty. Elementy stroju w tym samym kolorze ma cała świta Klary, a ona sama przez większą część spektaklu paraduje w krwistoczerwonej sukni z efektownym cylindrem w takim samym kolorze. U Dürrenmatta był to kolor żółty, w rzeszowskim spektaklu kto zetknął się z Klarą zostaje naznaczony czerwienią, jakby został pomazany krwią.

Wreszcie opracowanie muzyczne Benyamina Neogenna Lindnera – od tanga, po jazz i techno. Każdy styl i gatunek wykorzystany po to, by pomóc wykreować nastrój konkretnej sceny.

Dürrenmatt nie moralizuje, nie tłumaczy nam jak należałby postąpić w takiej sytuacji. Pokazał nam tylko, że Klara Zachanassian w swojej bezczelności ma rację, że ludzie są zdolni do tego, by wyrzec się zasad moralnych, mamieni tylko obietnicą wzbogacenia się. Mogą też łatwo pogodzić się - w jakimś atawistycznym instynkcie przetrwania - do poświęcenia jednostki dla poprawy życia reszty. Potrafią też doskonale oszukiwać własne sumienia, unikając nazywania zła po imieniu, bo już zdążyli się przyzwyczaić do nowych telewizorów, samochodów, futer i butów.

O upadku moralności i człowieczeństwa autor opowiada nam jednak w swoim charakterystycznym stylu – używając elementów komedii, groteski, parodii. Dlatego „Wizyta starszej pani” na pewno nie jest  spektaklem, który nas przytłoczy, raczej wciągnie i poniesie, dając jednocześnie sporo do myślenia.

Wybitny tekst plus świetna realizacja i aktorstwo - tylko takie połączenie sprawia, że teatr jest lustrem, w którym wciąż chcemy się przeglądać, nawet jeśli to, co widzimy niekoniecznie nam się podoba. Premierowa "Wizyta starszej pani" w Teatrze im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie jest właśnie takim spektaklem.

Magdalena Mach

 

____________________________________________________________________________________________________________________________________

 

 

Klara jest człowiekiem skazanym na porażkę

Rozmowa Kingi Dereniowskiej z ROBERTEM CZECHOWSKIM, reżyserem spektaklu „Wizyta starszej pani” w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.

 

Dlaczego Klara Zachanassian 45 lat swojego życia poświeciła zemście?

Jeżeli się przeżywa traumatyczną sytuację - gwałt, jak się ma 14 lat - to tego nie da się wyrzucić z siebie. Friedrich Dürrenmatt napisał, że kiedyś słyszał o przypadku takiej krzywdy i to mogło być punktem wyjścia do napisania „Wizyty…”. Zadał sobie pytanie: jak ona z tym żyła? A co by było, jakby się okazało, że ona wyląduje w burdelu w Amsterdamie i zakocha się w niej miliarder, który się z nią ożeni i umrze, a ona stanie się najbogatszą kobietą na świecie? Czy zapomni o tym przeżyciu?

Dürrenmatt wyszedł z założenia, że nie. Klara mówi, że ma siódmego męża, ósmego… Traktuje ich jak psy i nimi poniewiera. Zwiedziła cały świat. Dotknęła wszystkiego. Jednak to, co było dla niej najpiękniejsze, to była ta pierwsza, bezinteresowna miłość, gdy miała 17 lat. I to zostało zbrukane. Nic jej tego nie zrekompensowało. Sądziła, że jak wróci po latach i spowoduje, że stanie się sprawiedliwość, to ją oczyści. Okazało się, że nie. Wręcz przeciwnie. Miała poczucie, że jest zbrodniarką, bo za pieniądze namówiła ludzi do zbrodni.

Autor  wyszedł z bardzo prostej sytuacji – kobieta wraca po sprawiedliwość, a nagle mamy ocean problemów. Kto tu jest wygrany? Kto przegrany? Kto jest mordercą? Ona wie, że nie wygrała. Wie pani, co jest dla mnie najpiękniejsze w tej sztuce? Obserwowanie, jak Alfred Ill z małego, powiatowego cwaniaczka dojrzewa do tego, że stwierdza, że on spieprzył życie.

 

Mówi pan, że Klara wraca po sprawiedliwość. Według mnie po zemstę.

Jedno i drugie. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Czy więźniowie z Oświęcimia, którzy katują SS-manów robią dobrze? Jesteśmy w stanie to zrozumieć. Jednak obiektywnie są oni tacy sami jak SS-mani – mordują. Nie każdy może zdobyć się na wybaczenie.

 

Klara ma pieniądze, może wszystko, a nie może wybaczyć? 

Trzeba by się znaleźć w takiej sytuacji jak ona, żeby powiedzieć czy jest w stanie wybaczyć.

 

Może ona jest wyzbyta z uczuć i emocji?

Można tak prowadzić Klarę, ale nie o to mi chodziło.  Annę Demczuk, odtwórczynię tej roli prosiłem, aby była zimna, stanowcza, konkretna. Jednak są takie momenty, których w sztuce nie ma, ale my je dopisaliśmy. Jak ona idzie i nagle widzi dziewczynki, które burmistrz przedstawia jako swoje córeczki. Kiedy dają jej kwiatki, ona symbolicznie zdejmuje okulary. Tak jakby zdejmowała swoją maskę pierwszy raz.

Założyła sobie, że wróci chłodna z pieniędzmi. Mówi: „prawdziwy jest ten, który płaci, a ja płacę”. Są jednak te momenty, kiedy Klara nie wytrzymuje, bo córeczki burmistrza przypominają o jej zmarłym dziecku.

 

Czy nie wygrałaby więcej tworząc szczęśliwą rodzinę?

Nie. Ta zadra zawsze by w niej była. Klara jest człowiekiem skazanym na porażkę.

 

Czemu Alfred po prostu nie przeprosił Klary? Tak po ludzku. W końcu przecież zrozumiał swój błąd.

Nikt mu nie dał takiej szansy. Tu nie chodziło o to, aby ją przeprosił. Nikogo to nie interesowało. Chodziło o to, aby go zabić. Klara tak sobie to wymyśliła i tak to zrobiła. Rodzi się pytanie, czy Alfred przyjmie to godnie. Próbował uciekać. Na dworcu uświadomił sobie, że nie będzie uciekał przed śmiercią. Stawi jej czoła. Na końcu, kiedy pastor pyta Illa, czy się boi, on odpowiada „już nie tak bardzo”. On dojrzał do człowieczeństwa.

 

Ale nie do tego, żeby ją przeprosić.

Klara nie chciała tego usłyszeć. Zresztą ona tego nie zauważyła. Jest zaślepiona, i jest największą przegraną. Na początku, jak widz dowiaduje się, co się wydarzyło i dlaczego Klara tu jest, to jej współczuje. Rozumie ją. Potem, jak widzimy, co ona robi z tymi ludźmi, to nagle staje po ich stronie. Ona nie daje im cienia szansy.

 

Rodzina Alfreda wydaje się też niezbyt ludzka.

Też próbujemy to niejednoznacznie prowadzić. Syn jest bardzo zaskoczony, więc się buntuje. Potem z premedytacją, mocno sypie w ojca piasek. Pokazuje też ręką pozdrowienie hitlerowskie. To jest facet, który uwierzył w sprawiedliwość.

Putin przekonuje, że atakując Ukrainę, broni swojego narodu. I wielu Rosjan w to wierzy. W idee Hitlera ludzie też bezgranicznie wierzyli.

 

Na scenie jest dużo polityki.

Tak, ponieważ jest ona wszechobecna. O tym jest ta sztuka. Ile jeszcze ci trzeba zapłacić, żebyś miał na mnie zagłosować?

 

Dlaczego wybrał pan właśnie „Wizytę starszej pani”, aby pokazać ją rzeszowianom?

Z wielu względów. Jest ona dziś bardzo aktualna – wobec tego, co dzieje się w polityce w Polsce i na świecie. Pytam moich przyjaciół w Rosji – dlaczego się nie buntujecie? A oni odpowiadają: „a skąd ty wiesz, czy my się buntujemy, czy nie? Ci, którzy się zbuntowali już dawno siedzą w więzieniu, albo ich nie ma, albo są w Polsce. Co wy wiecie? Co do was dociera?”

To jest sztuka o tym, o ile jesteś w stanie przesunąć na różnych płaszczyznach granice swojej etyki i moralności dla dobrobytu.

 


Galeria:
Spektakle

Newsletter

TEATR RZESZÓW NA FACEBOOKU