Najlepszy spektakl 5. FNT: „Lwów nie oddamy” tylko 8 i 9 grudnia!

Najlepszy spektakl 5. FNT: „Lwów nie oddamy” tylko 8 i 9 grudnia!



Po raz pierwszy w historii Festiwalu Nowego Teatru nagrodę główną otrzymał spektakl przygotowany przez rzeszowską scenę. Zważywszy fakt, że na festiwal zapraszana jest pierwsza liga teatrów z Polski, to jeszcze większe wyróżnienie dla Teatru im. Wandy Siemaszkowej. Tym bardziej, że wybór jury był niemal jednogłośny, a o spektakl zabiegają selekcjonerzy prestiżowych festiwali teatralnych w kraju, m.in. Spotkań Teatralnych „Bliscy Nieznajomi” Teatru Polskiego w Poznaniu czy Przeglądu Teatrów Małych Form „Kontrapunkt” w Szczecinie.

Przedstawienie jest zagrane znakomicie. Aktorzy Teatru im. Siemaszkowej – Dagny Cipora, Małgorzata Machowska, Mateusz Mikoś, Piotr Napieraj oraz Robert Żurek – brawurowo żonglując konwencjami, przechodzą z wrażliwością
i wyczuciem od buffo do serio i z powrotem, zaskakując nas raz po raz tymi zmianami, co powoduje, że zostajemy zmuszeni do porzucenia utartych schematów myślenia i pozostawienia gdzieś za drzwiami własnej, wypełnionej zastarzałymi stereotypami strefy komfortu. Przekonali się o tym zwłaszcza ci, którzy ze spektaklu wyszli, nie wytrzymując zapewne konfrontacji z tym, z czym po ludzku się nie zgadzają. Ich prawo! Absolutnie zjawiskowo wypada na scenie Oksana Czerkaszyna w roli „Prawdziwej Ukrainki”. Z niezwykłą energią i pasją eksploatuje szereg ról, w jakich polskie społeczeństwo obsesyjnie i nieustannie ją – jako Ukrainkę – obsadza. Jest ona głównym motorem spektaklu, który przecież opiera się na zetknięciu Polaków z Prawdziwą Ukrainką. Czerkaszyna uwodzi, wzrusza, śmieszy, skłania do refleksji, słowem  – wzroku od niej oderwać
nie można.
Tomasz Domagała
blog DOMAGAŁAsięKULTURY

 

Szczególny wydźwięk ma to przedstawienie na wschodzie Polski, w dużym przygranicznym ośrodku studenckim, jakim jest Rzeszów. To właśnie tu powstał spektakl o mnie i o Tobie, o naszej codzienności, o mijanych na każdym kroku współmieszkańcach, sąsiadach, pracownikach, usługodawcach. „Lwów nie oddamy” w reżyserii Katarzyny Szyngiery jest o tym, jak różne postawy mamy wobec otaczającej nas rzeczywistości anno domini 2018. Przedstawienie to próba – udana – dialogu między sąsiadami, między Polakami a Ukraińcami, obcym a naszym; między obywatelami, ale także między aktorami na scenie. A to także za sprawą „prawdziwej Ukrainki”, Oksany Czerkaszyny, aktorki z Charkowa. Krytycy wiele już na ten temat napisali (patrz niżej), więc dodam tylko, że jej obecność na scenie daje prawdziwie wybuchowe efekty w konfrontacji z rzeszowskimi aktorami. Zarówno jej rola, jak i osobowość nie pozwalają choćby na chwilę oderwać od niej oczu. Maestrią aktorską popisują się aktorzy rzeszowskiego teatru. Konfrontacje między aktorami dwóch narodowości i ich światopoglądami rodzą prawdziwe napięcie, które szczególnie docenili znawcy.

 

Zwycięzca 5. Festiwalu Nowego Teatru

Autentyczność artystycznego dialogu, który może posłużyć jako wzór tego, że choć rozmowy i stawanie twarzą w twarz z własnymi lękami i przekonaniami, bywają trudne, to jednak są potrzebne, budujące. Bywają straszne, ale i śmieszne. A że każdy żart ma coś z prawdy, dyskusje pozwalają rozbroić budzące się i rosnące strachy, wyobrażenia na temat innych, w tym wypadku Ukraińców. Dostrzegli i nagrodzili taką optykę jurorzy, którzy przyznawali Nagrodę Dziennikarzy podczas piątej edycji Festiwalu Nowego Teatru. Ważkość i bliskość poruszanego w przedstawieniu „Lwów nie oddamy” tematu dostrzegli także widzowie. Bo choć Nagrodę Publiczności otrzymała krakowska „Hańba” w reżyserii Marcina Wierzchowskiego, to kolejnym po niej, który otrzymał najwyższą ilość głosów był właśnie spektakl Teatru im. Wandy Siemaszkowej. A jak mówił podczas gali wręczenia nagród Piotr Mieczysław Napieraj, aktor Teatru Siemaszkowej: Publiczność nas nigdy nie rozpieszczała.

Szyngiera i Wlekły wiedzą, o czym mówią – w odróżnieniu od wielu innych twórców teatralnych biorących się za ważkie tematy. [...] Skądś to znamy. Aktorzy opowiadają o sobie, wychodzą z roli, z którą się nie zgadzają, zwracają się wprost do widza z fikcyjnymi lub prawdziwymi – kto to wie – światopoglądowymi deklaracjami. Wszystko to od kilkunastu miesięcy kojarzy się w Polsce z teatrem Olivera Frljicia, reżysera głośnej „Klątwy" w warszawskim Teatrze Powszechnym. Jednak Szyngiera pracowała w podobny sposób już przed oprotestowaną stołeczną premierą. Od Frljicia różni ją m.in. specyficzna, niewykluczająca radykalizmu empatia. U bałkańskiego reżysera debata publiczna ma zmieniać się na skutek radykalnego gestu, profanacji, niepokojącego zawieszenia jasnego podziału między prawdą a fikcją. W teatrze Szyngiery jest z kolei jakaś misjonarska i może nieco naiwna wiara, że można coś przekazać wprost, kogoś „po prostu" przekonać, nawiązać dialog.
Witold Mrozek
„Gazeta Wyborcza”

Na „Lwów…” to nie. Czyżby?

Mylą się Ci, którzy z absolutną pewnością w głosie, odmawiają zobaczenia spektaklu, obawiając się grzebania w polsko-ukraińskich ranach, wypominania krzywd. Katarzyna Szyngiera wraca do historii, przyglądając się jednak bardziej temu, do czego dziś są wykorzystywane fakty historyczne niż poszukiwaniu prawdy, która jak wiadomo, dla każdego z narodów może wyglądać inaczej. Pokazuje Polakom, jak są odbierani za wschodnią granicą, i że dla niektórych najważniejszą zaletą Polski jest to, że docierają tu wszystkie firmy kurierskie, co znacznie ułatwia internetowe zakupy. Wiedza reżyserki pochodzi z obszernych wywiadów, jakie autorzy sztuki, Szyngiera, Napiórkowski i Wlekły, zebrali, rozmawiając z przechodniami, a także za pomocą ankiet w polskich i ukraińskich szkołach.

„Lwów nie oddamy” to współczesny słodko-gorzki reportaż pełen ironii. To śmiech z samych siebie. To chyba skuteczna próba pokazania i zobaczenia drugiego, a nie innego. Na Lwów!

Patrycja Kita
sekretarz literacka
Teatru im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie

Najbliższe spektakle

8 grudnia, godz. 20:00
9 grudnia, godz. 16:00
Duża Scena